W sumie nic wielkiego się nie dzieje...

W sumie nic wielkiego się u nas nie dzieje. .. nasz "remont" składający się z wymiany drzwi wewnętrznych prawie dobiegł końca- drzwi wiszą, jeszcze zostały do pomalowania niektóre futryny. Oczywiście nie obyło się bez problemów- po przypasowaniu pierwszych drzwi, okazało się, że nie pasują do starych futryn-no i "zonk"- były nerwy, intensywne myślenie, bo bardzo nam zależało na tym, aby nie ruszać starych ościężnic, bo po 1- mocno siedzą, a po 2 było by pełno syfu... Jednym słowem był poważny problem, który potrzebował kilku dni na rozwiązanie- aż w końcu udało mi się porozmawiać z fachowcem od takich rzeczy i poradził, by kupić specjalne zawiasy do betonu/metalu, zlikwidować te stare i zamontować nowe- no i się udało, jeśli chodzi o inne drzwi,to nie było takiego problemu, ale w 2 pokojach trzeba było je skrócić i to też nie należało do łatwych rzeczy ( żałuję tylko, że przy zamawianiu drzwi nie podaliśmy wysokości żeby nie trzeba było ich ucinać), ale i tu mąż sobie jakoś poradził....
Jeśli chodzi o sprawy remontowe, to na razie już stop, natomiast jeśli chodzi o mój cykl, zresztą drugi już po szczęśliwym hsg i 2 stymulowany, to był on troszkę inny niż ten poprzedni- w tym nie przejmowałam się niczym- na jego początku byliśmy na saunie, jeździłam na rowerze, na orbitreku, nosiłam moją chrześniaczkę, nie monitorowałam cyklu- jedynie kilka razy zrobiłam testy owulacyjne, ale jakieś przekłamane wyniki wyszły, ale myślicie, że się tym jakoś przejęłam?, nie no nic z tych rzeczy; tabletki (clo i duphaston) brałam i biorę, starania były, zabiegi z moksy też, ale nie było "parcia na szkło". W 23 dniu cyklu miałam takiego PMS-a, że nie mogłam w ogóle dotknąć piersi i pobolewało mnie podbrzusze ( tego nie było w poprzednim cyklu), ale też się tym jakoś nie przejęłam... Byłam akurat wtedy na wizycie akupunktury i powiedziałam o tym, a także o tym, że od jakiegoś czasu przy połykaniu boli mnie gardło, ale nie jest to codziennie; pani zobaczyła moje gardło i pow."angina, ma pani anginę" byłam w szoku i gdyby nie ta wizyta, to nawet bym nie wiedziała, że mam angine, no chyba, że objawy by się nasiliły i zmuszona bym była iść do lekarza rodzinnego. Pani z aku powiedziała, że co do starań,to mamy się uzbroić w cierpliwość, bo to wymaga czasu, bo moje nerki nie są w dobrej kondycji i trzeba je trochę podreparować żeby wszystko mogło być dobrze; pow.,że dalej mam robić moksę, bo to bardzo mi pomoże, dostałam 4 igły i po kilku minutach poczułam przeraźliwe ciepło na całym ciele, a pani z aku pow.,że przez to organizm pozbywa się nadmiaru ciepła żeby "wyleczyć" anginę, do tego mam płukać gardło wodą ze srebrem koloidalnym.
Byłam też ostatnio u gina, bo skończyły mi się leki- dostałam receptę i mam je zażywać bez zmian, opowiedziałam panu dr o moich objawach pms-u, a on mi powiedział, że często tak się dzieje w początkowej ciąży- uśmiechnęłam się do niego i pow., Że na pewno nie w moim przypadku, jeszcze jakiś czas temu " przejełabym się" tym, myślałabym, że może jednak się udało skoro mówi to sam ginekolog, który przecież zna się na rzeczy, a nie jakieś forum internetowe heheh, ale dzisiaj odebrałam to, jako formę wsparcia od pana dr i w ogóle mnie to nie ruszyło...  Zapytałam pana dr, co sądzi na temat inseminacji, pow.,ze jeśli ma coś poradzić, to najlepiej zrobić to w Czechach ( taniej i skuteczniej niż w Polsce), ale pow.,że w naszej sytuacji radziłby jeszcze się wstrzymać z tą decyzją, bo dopiero 2 cykl po tym, jak na hsg wyszła drożność, a my z mężem chcieliśmy się zdecydować na inseminację po wakacjach, ale jak na razie nasze plany są nieaktualne, skoro sam pan dr na razie odradził, a pani z aku pow.,że trzeba jeszcze popracować- wzmocnić moje nerki, to może warto im zaufać i nie robić czegoś, co akurat nam się w danej sytuacji wydaje najwłaściwsze... 
Siedząc w poczekalni u pana dr, obserwowałam 2 nastolatków, którzy byli parą- na moje oko nie mieli więcej niż 20 lat albo bardzo młodo wyglądali- tego to nie wiem- dziewczyna w zaawansowanej ciąży trzymała dłonie na brzuchu, a koło niej siedział rozłożony luzacko na krześle jej chłopak i cykał na telefonie, w końcu dziewczyna mówi do niego, że wejdą do gabinetu razem żeby zobaczyć ich dziecko itd., na to ten młody takim lekceważącym tonem odburknął: " a po co ja tam mam iść, nie możesz iść sama, ja i tak tam wiele nie zobaczę, bo się na tym nie znam, ja tu poczekam", dziewczyna nachyliła się w jego stronę i przyciszonym głosem powiedziała do niego: "wiesz dobrze, że ja też nie chciałam tego dziecka, nie tak miało wyglądać nasze życie, to Ty się nie zabezpieczyłeś..." Coś jeszcze mu mówiła, ale na tyle cicho, że już nie było w ogóle nic słychać, może i dobrze, bo jak takie teksty słyszy osoba niepłodna,to na sercu robi się tak jakoś ciężko i smutno i przykro...
      Także dalej nic nie wiemy, dalej czekamy....

Komentarze

  1. Ehhh te dialogi w poczekalniach... Ja ostatnio byłam w naszej klinice leczenia niepłodności i oprócz nas na wizytę czekały jeszcze 3 inne pary. Lekarz wyszedł i zawołał jedną z nich, więc kobieta podniosła się z krzesła i mówi do swojego faceta, żeby też wszedł na badanie, a on na to z telefonem w ręku: "Nie chce mi się" i dziewczyna weszła tam sama. Chociaż w sumie nie sama, bo weszła z fochem. Ale nie dziwię jej się, dziwię się jedynie, że w takich miejscach dochodzi czasem do takich sytuacji. No ale może oni mieli jakiś słabszy dzień i nie wytrzymywali ciśnienia...
    Dobrze, że udało Ci się wyluzować, to naprawdę ważne bo poprawi Twój komfort praktycznie w każdej sferze życia, ja cały czas mocno trzymam za Was kciuki 😊😊😊

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak- dialogi i odzywki i zachowania mężów/ partnerów/przyszłych tatusiów często mnie słabią, a po usłyszeniu stwierdzeń: " idz sama, po co ja tam pójdę.. " itd., to dosłownie opadają mi ręce... Bo przecież jakby nie było to jest to ich wspólne dziecko, ojciec też powinien się interesować...może ja jestem jakaś inna, ale nie wyobrażam sobie tego, że będąc w ciąży i będąc na wizycie kontrolnej wraz z mężem, on nie wszedł by ze mną do środka, nawet myśle, że on sam by chciał zobaczyć na ekranie swoje dziecko, ale może to jest nasze podejście - osób starających się i czekających na swoje dziecko już 5 lat....
    Wyluzowałam, choć nadal biorę leki i w miarę dobrze się odżywiam i robię jeszcze kilka innych rzeczy, które wpływają na płodność, ale nie ma już takiego " parcia", że musi się udać właśnie teraz; po tym, jak babka z akupunktury pow. Mi, że mam się uzbroić w cierpliwość- ufam jej, a moje nastawienie jeszcze trochę się zmieniło ( skoro z jej pomocą udało się "udrożnić" jajowody, to myślę, że pomoże mi ona zajść w upragniupr ciążę, a robi wszystko żeby tak było, więc skoro potrzeba czasu, to "tylko dajcie mu czas, dajcie czasowi czas..."
    Obecnie czekam z niecierpliwością na @- chcialabym żeby już dzisiaj przyszła- bardzo mi na tym zalezy, gdyż w weekend jedziemy z mężem i znajomymi na Słowację i chcemy tam pochodzić po górach, a mając @, niewiele tam pochodzę.. jeszcze dzień sie nie skończył, a po objawach widzę, że będzie to lada chwila...
    Dzięki wielkie za ciągłe kibicowanie i za
    wsparcie; trzymajcie się i niech wszystko u Was idzie zgodnie z planem...

    OdpowiedzUsuń
  3. Wyobrażam sobie, co poczułaś, gdy uslyszałaś rozmowę tej pary... mnie też ścisnęło 😢pomyślałam sobie,że pod innym sercem to dzieciątko byłoby kochane i upragnione... to takie niesprawiedliwe!!!
    Czytając Twój wpis zauważyłam, że teraz z większym spokojem podchodzisz do starań a to tylko dobrze wróży. Myślę, że mi właśnie pomogły te dobr myśli, przeświadczenie, że na pewno będę mamą tylko to kwestia czasu.
    Ściskam i trzymam kciuki:))

    OdpowiedzUsuń
  4. Tak Marysiu masz rację- wyluzowałam, już nie dąże " za wszelką cene", owszem są starania, jest leczenie, odpowiednie odżywianie, suplementacja witaminami, są zabiegi z moksy, ale nie robię niczego na siłe; trochę sie ostatnio podłamałam, bo mąż zrobił badanie nasienia i ma 65% nieruchomych robaczków i żywotność w dolnej granicy normy, ale stwierdziłam, że po 1 nie z takimi wynikami innym się udało, a po 2 mąż w zeszłym tygodniu był na antybiotykach, więc też to miało jakieś znaczenie...
    2 tego typu sytuacja była, gdy dowiedziałam się, że mój kuzyn-rok starszy ode mnie został po raz 2 tatą- zrobiło mi się trochę przykro, ale z drugiej strony w moje serce została wlana jakaś nadzieja, bo żona kuzyna jeszcze kilka lat temu ( jak nie byli jeszcze po ślubie) dowiedziała się, że raczej nie będzie mogła mieć swoich dzieci, a tu proszę mają już 2.
    Dużo jest niesprawiedliwości na świecie, a jak się widzi tych młodych rodziców, którzy wpadli albo tych, którzy nie chcieli mieć dzieci, a się to nie udało, to czasem mnie w żołądku ściska, bo oni dziecka nie chcą, a jest bardzo wiele par/ małżeństw, które z niecierpliwością czekają na tą małą istotkę...
    Dziękuje Ci za wsparcie, ja też trzymam za Was kciuki, żeby wszystko dobrze się układało i żeby nie było niemiłych sytuacji;0)

    OdpowiedzUsuń
  5. Odpowiedzi
    1. Hejka
      Wiem, wiem długo się nie odzywałam- w ostatnim czasie po prostu się z niczym nie wyrabiałam- w pracy robiliśmy 12-stki i przez to nie miałam czasu na nic...
      Miałam wrzucić kilka dni temu wpis, ale i to nie doszło do skutku- niestety; zawsze coś- teraz też- przed chwilką skończyłam kisić buraki- a trochę roboty z tym jest...
      Pytasz co u nas? Powiem Ci tak, że w sumie nic wielkiego się nie dzieję- po staremu- zaczęłam kolejny cykl stymulowany Clo, potem od 19 dnia Duphaston, codziennie późnym wieczorem nabdworze zabiegi z moksy, w miarę zdrowe odżywianie, w przyszłym tygodniu musiałabym podjechać do szpitala na monitoring, bo ostatnio mój gin powiedział, że teraz w tym cyklu chciałby zobaczyć jak to będzie wyglądać- poprzedni nie był monitorowany ( tylko testy owu).
      Zmiana myślenia, która nastąpiła już jakiś czas temu, spowodowała, że obecnie skupiamy się na różnego rodzaju wyjazdach- wypadach, planujemy weekendowe wypady w te weekendy, które mam wolne, czyli co drugi tydzień i w sumie cała uwaga skupia się na tym, gdzie by pojechać, co by zobaczyć/zwiedzić- w ten weekend też byliśmy na wycieczce i to zagranicznej, za tydzień znów jeziemy, ale tym razem zostajemy w kraju- nie będę się rozpisywać na ten temat- robi się nowy wpis, tylko muszę znaleźć chwilkę żeby to umieścić na stronce.... dzięki Sesi za troskę, jak wspaniale "mieć obok siebie" takich ludzi, którzy się troszczą o nas- aż mi się zrobiło lepiej na serduchu, bo wiem, że ktoś myśli o nas, o naszej " niełatwej" - niepłodnościowej drodze. ..
      Buziaczki kochana..

      Usuń
    2. Wspaniale, że masz takie podejście 😊 cieszcie się maksymalnie sobą i wspólnym czasem, a co ma być to na pewno będzie. Wasza dzidzia po prostu jeszcze nie jest gotowa, żeby przyjść, ale przyjdzie na pewno...
      Czekamy zatem na nowy wpis 😍
      Po to jesteśmy, żeby się wspierać. I myśleć o sobie i życzyć szczęścia 😊

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Ku pokrzepieniu serc- " sposoby" na niedrożne jajowody

Moja walka z niedroznymi jajowodami...

I jesteśmy dalej; zrobiliśmy krok do przodu...